czwartek, 8 maja 2014

Gepanzert - coś jakby test

Opowieść z zamierzchłej przeszłości (co oznacza sprzed jakiegoś 1,5 roku), czyli co sądzę o naszym wózku:
W życiu rodziców (zwłaszcza tych świeższych) przychodzi taka chwila, że postanawiają kupić dla swojej pociechy jego/jej pierwszy pojazd. U nas moment ten pojawił się, gdy stwierdziliśmy, że wózek który aktualnie używamy nie spełnia naszych oczekiwań (wiecie słaby czas do 100km/h, słaby silnik, dużo pali i inne takie tam). Po ustaleniach z żoną, że musimy mieć megasuperekstrawypaśny wózek, bo w końcu mamy megasuperektrawypaśną córę zasięgnąłem opinii eksperta czyli Wujka Gógla. Po czym się okazało, że córkę to może mamy megaekstrasuperwypaśną, ale w życiu nie wydamy 2 taczek pieniędzy na nowy wózek. Tu muszę wspomnieć, że założyliśmy sobie z żoniną, że wózek dla pierworodnej musi być nowy, a nie jakiśtam przechodzony po 7 dziecku stróża (nie ujmując stróżom).
Więc po obniżeniu naszych standardów wózkowych do kwot statystycznego Polaka-szaraka (czytaj po ustaleniu ceny za jaką chcemy kupić wózek), znowuż udaliśmy się do naszego eksperta szukając megaekstrawypaśnego wózka (za rozsądną cenę).
I tu ciekawostka większa część wózków w Polsce jest "produkowana" (to raczej jest skręcanie gotowych części z Chin) w okolicach świętego miasta Częstochowy (przypadek?:).
Jak zwykle przy próbie wyboru czegokolwiek zostaliśmy wręcz zalani ilością opcji no i poznaliśmy nowe słownictwo takie jak głęboko-spacerowy, amortyzacja sprężynowa itp. 
W końcu po długich bojach udało nam się wyopcjonować model, potem pozostało nam tylko wybrać jeden z pierdyliarda kolorów, zapłacić i gotowe.
Gdy kurier przyniósł paczkę zacząłem się zastanawiać kiedy my jakąś szafę zamówiliśmy. (Nie mówiąc już o drobnych zapomnieniach producenta {zapomniał o naszym zamówieniu, a jak już wysłał to bez jednej części i w ramach przeprosin dostaliśmy śpiworek więc się za bardzo nie czepiam}) Rozpakowaliśmy to cudo, po czym okazało się, że nawet się mieści w obrębie naszego mieszkania (najlepiej na korytarzu przed drzwiami wejściowymi). Generalnie nabyliśmy wózek tzw. 3w1, czyli fotelik samochodowy, gondola (dla noworodków) i spacerówka (dla większych). I tak gondolę używaliśmy sporadycznie (przy obydwóch dzidziunach), częściej przy Tymku, spacerówka przydaje się nadal jednak najczęściej używaliśmy fotelika samochodowego + adaptery. Tak, jesteśmy z gatunku tych strasznych rodziców torturujących swoje dzieci wożeniem ich w takowym foteliku. Wynika to z prostego faktu: spacerówka po złożeniu  ledwo mieści się do bagażnika samochodowego, a przecież do tego muszą wejśc jakieś rzeczy czy coś.

Generalnie jakbym miał wymienić 3 zalety naszego wózka:
- ma 4 kółka z czego dwa przednie skrętne (wbrew pozorom ułatwia to życie),
- pomimo intensywnego używania przez 2 lata nadal rycy, burcy znaczy działa be zarzutów,
- ma duży dolny bagażnik (to naprawdę się przydaje zwłaszcza przy ogromnych zakupach).

Jakbym wymienić tylko 3 wady:
- cięzki jak cholera (20 kg według producenta), tu od razu mogę dodać, że wagi byliśmy świadomi w sensie przeczytaliśmy że tyle waży, minusy wyszły przy codzienej eksploatacji (zwłaszcza jak trzeba wciągnąc go po schodach),
- w spacerówce podnóżek opada i ustawia się tak, że dziecko na siedzisku lekko zjeżdża, przez co zdarzyło się nam że i Janka, i Tymek zsunęli się z wózka (tak, w czasie jazdy i nie nic im się nie stało),
- odpadają różne dziwne farfocle z podszewek różnorakich, a i nie było instrukcji obsługi więc nadal nie jestem pewien wykorzystania niektórych nap.

Podsumowując jak poszukujecie taniego budżetowego wózka w typie T-34 czyli pancerniaka nie do zdarcia, który wytrzymie wszystko i wjedzie prawie wszędzie to polecam. W przeciwnym wypadku zacznijcie już ładować taczkę z piniędzmi...
A wózek to Kaps City Driver  - jakby to komuś do szczęścia było potrzebne.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz