UWAGA!!! Osobom o miękkich żołądkach zaleca się nie czytanie tego wpisu.
Generalnie katar i wszelkie infekcje dróg oddechowych młodzieży zdarzają się rzadko (to zasługa Tatusiowego chłodnego wychowu :). Jednakże jak tylko pojawiają się wstępne objawy zazwyczaj stosujemy 3 metody:
1. Czekamy aż samo przejdzie - to chyba najlepsza metoda, po protu nie robimy nic ewentualnie wspomagamy organizm malucha jakimś syropkiem (jeśli występuje także gorączka) czy czymś.
2. Jak nic się nie zmienia w przeciągu 3-4 dni i katar się utrzymuje, a żona zaczyna wpadać w panikę, że jedno od drugiego zaczyna podłapywać to wkraczamy z Inhalatorem/Nebulizatorem Znanej Firmy :). Inhalator to takie urządzonko podające chlorek sodu drogą skroploną. Maszyna składa się ze sprężarki (a przynajmniej tak buczy jak sprężarka) oraz z rurki z maską do oddychania. Wlewa się do tego roztwór (do kupienia za grosze w aptece), który wychodzi w postaci pary. Co prawda dzidziuny niespecjalnie lubują się we wdychaniu skroplonej soli, ale cóż czasami trzeba coś zrobić wbrew im. Bo w końcu kto tak na zdrowy rozsądek lubi siedzieć bez ruchu w masce lekko uciskającej policzki z której płynie słona para?
Zazwyczaj po zastosowaniu tegoż urządzonka faza 3 nie jest potrzebna.
3. Ale jak 2 pierwsze nie pomagają i maluch(y) wciąż siąka(ją) nosem wkraczamy z ciężką artylerią. Wprowadzamy sól morską wraz z Aspiratorem kataru. To takie śmieszne urządzonko, gumowa rurka z jednej strony zakończona podłączeniem do odkurzacza z drugiej strony specjalna końcówka do noska. Ot podłącza się to do odkurzacza, włącza odkurzacz a końcówkę ssącą umieszczamy w nosku. Trzeba tylko pamiętać, że odkurzacz był na małych obrotach, coby młodzieży mózgu nie wyssać. Na zakończenie woda morska coby nawilżyć nosek i włala.
Żeby nie było sam też próbowałem (zresztą zawsze przed ich zabiegiem pokazuje dzidziunom, że to wcale nie boli) i powiem, że to ciekawe uczucie. Jakby ci ktoś odkurzacz do nosa wsadził :) Spotkaliśmy się też z wersją zasilaną własnym wdechem (w sensie im masz więcej pary w płucach tym więcej smarków wyciągniesz), ale jakoś przed użyciem tego miałbym jednak pewne opory...
Po zastosowaniu wszystkich 3 metod zazwyczaj katar ustępuje po jakichś 7 dniach :)
Obserwacje taty podczas wykorzystania urlopu rodzicielskiego, czyli męski punkt widzenia na wychowanie dzieci...
piątek, 18 lipca 2014
poniedziałek, 7 lipca 2014
Pocztówki cz. 4
Będąc w moim rodzinnym mieście zauważyłem, że jeden z pomysłowych
Tatusiów (no, bo przecież Mamusie nie mają takich pomysłów), aby zapewnić
sobie spokojny i cichy przewóz dziecka w samochodzie zawiesił mu
centralnie przed twarzą maski Freddiego Krugera. Muszę wypróbować ten
sposób...
###
Kładziemy dzidziuny w obcym miejscu spać na drzemkę (bez problemu przespały tam noc). Tymek w łóżeczku turystycznym Janka na normalnym. Przez chwilę jeszcze się bawią po czym zapada cisza. Więc kontrolnie sprawdzam czy młodzież już śpi. Wchodzę a tam 2 uśmiechnięte łebki wystające zza łóżka Janki. Co się okazało? Janka wypuściła brata coby się z nim pogonić po pokoju. Ok, Tymka z powrotem do łóżeczka, Janeczkę również po czym wychodzę i czatuje pod drzwiami jeszcze jakieś 10-15 minut, coby mieć pewność, że zasnęli. Po odliczonym czasie cichutko wkradam się do pokoju i moim oczom ukazuje się totalny chaos, wszystko porozwalane a Janka z Tymkiem siedzą w łóżeczku turystycznym i wspólnie zajadają bułki, które Janka gdzieś wynalazła. Łup, łupem ale ze swoim podzielić się trzeba.
###
Niedawno z wizytą przyszła do nas młodsza siostra żoniny z własnym potomstwem (sztuk 3). Godz 21 zmęczenie na twarzy żoninowej siostry widać na pierwszy rzut oka. Najmłodsze (w wieku Tymka) najpierw radośnie hasa sobie po podłodze po czym przypomina sobie, że jest głodne. Więc Mamusia pociechy dostawia ją do piersi i zaczyna karmić. Po chwili nie widząc małej pytam się żoninowej siostry gdzie jest jej córka. A ona całkiem na poważnie zaczyna ją nawoływać i szukać. Po czym spogląda na swoją lewą rękę trzymającą malucha i wyrywa się jej "A! Tu". Cóż matczyne zmęczenie.
###
Niedaleko mojej pracy (gdzie wpadliśmy w odwiedziny) jest plac zabaw. Puściłem dzieciarnię wolno coby się pobawili. W pewnym momencie do Tymka podchodzi chłopczyk i zaczyna go popychać w sposób dość brutalny. Już miałem zareagować kiedy Janeczka widząc całą sytuację podbiega do chłopców z głośnym "Nie, nie, nie" i daje chłopczykowi lekcję dlaczego Tymka może bić tylko jego własna siostra. Tatuś ze wstydem (bo przecież bić innych nie wolno), pęka z dumy (bo przecież obroniła swojego).
###
Pomysłowe
dziecię z Janki. Jedziemy windą większy dzidziun próbuje wcisnąć
przycisk, do którego nie może się dostać. Po kilku bezowocnych próbach
wyciąga spod wózka przedłużenie rączki w postaci buta Taty. I niestety
tutaj Tata psuje zabawę zabierając przedmiot z małych rączek. Cóż
jeszcze trzeba trochę podrosnąć.Niedaleko mojej pracy (gdzie wpadliśmy w odwiedziny) jest plac zabaw. Puściłem dzieciarnię wolno coby się pobawili. W pewnym momencie do Tymka podchodzi chłopczyk i zaczyna go popychać w sposób dość brutalny. Już miałem zareagować kiedy Janeczka widząc całą sytuację podbiega do chłopców z głośnym "Nie, nie, nie" i daje chłopczykowi lekcję dlaczego Tymka może bić tylko jego własna siostra. Tatuś ze wstydem (bo przecież bić innych nie wolno), pęka z dumy (bo przecież obroniła swojego).
###

Kładziemy dzidziuny w obcym miejscu spać na drzemkę (bez problemu przespały tam noc). Tymek w łóżeczku turystycznym Janka na normalnym. Przez chwilę jeszcze się bawią po czym zapada cisza. Więc kontrolnie sprawdzam czy młodzież już śpi. Wchodzę a tam 2 uśmiechnięte łebki wystające zza łóżka Janki. Co się okazało? Janka wypuściła brata coby się z nim pogonić po pokoju. Ok, Tymka z powrotem do łóżeczka, Janeczkę również po czym wychodzę i czatuje pod drzwiami jeszcze jakieś 10-15 minut, coby mieć pewność, że zasnęli. Po odliczonym czasie cichutko wkradam się do pokoju i moim oczom ukazuje się totalny chaos, wszystko porozwalane a Janka z Tymkiem siedzą w łóżeczku turystycznym i wspólnie zajadają bułki, które Janka gdzieś wynalazła. Łup, łupem ale ze swoim podzielić się trzeba.
###
Niedawno z wizytą przyszła do nas młodsza siostra żoniny z własnym potomstwem (sztuk 3). Godz 21 zmęczenie na twarzy żoninowej siostry widać na pierwszy rzut oka. Najmłodsze (w wieku Tymka) najpierw radośnie hasa sobie po podłodze po czym przypomina sobie, że jest głodne. Więc Mamusia pociechy dostawia ją do piersi i zaczyna karmić. Po chwili nie widząc małej pytam się żoninowej siostry gdzie jest jej córka. A ona całkiem na poważnie zaczyna ją nawoływać i szukać. Po czym spogląda na swoją lewą rękę trzymającą malucha i wyrywa się jej "A! Tu". Cóż matczyne zmęczenie.
czwartek, 3 lipca 2014
5 rzeczy, które irytują mnie w moich dzieciach
Wiem, wiem powinienem być czułym kochającym ojcem, który ma tonę
cierpliwości do swoich dzieci. Ale ostatnio zauważyłem, że ten trend się
troszeczkę zmienia i ludzie zaczynają przyznawać, że ich cudowne
wychuchane pociechy z pięknych zdjęć z fejsbuczka to tylko jedna część
medalu. Oto druga strona medalu moich dzieci.
5. Jednoczesne włączanie syren, czyli niecierpliwość.
Wracamy
ze spaceru (plus zakupy), próbuję dostać się do domu w jak najszybszym
czasie. Nagle Janka przypomina sobie, że jest mega głodna i chce ciastko
już teraz, praktycznie natychmiast, bo jak nie to świat stanie na
krawędzi zagłady. Ja mając Tymka na ręce, zakupy wraz z kluczami od domu
w drugiej staram się otworzyć drzwi, więc mówię "Janeczko jak tylko
wejdziemy
dostaniesz ciastko". Na co moja kochana córeczka włącza opcję jęczenie
(to takie charakterystyczne "eeeee" - kto słyszał ten wie). Tymek
widząc, że siostra jest niezadowolona sam zaczyna być niezadowolony i
również włącza
swój tryb "Jęczynula". Więc stoję jak ten kretyn z dwójką jęczących
dzieciaków przed drzwiami (bo oczywiście właśnie w takich sytuacjach
klucz musi upaść). Na co Janka stwierdza, że Tata nie dość szybko się
uwija i zaczyna literalnie płakać, Tymek wciąż w opcji "Jęczynula". Ech,
uwielbiam takie sytuacje. 5. Jednoczesne włączanie syren, czyli niecierpliwość.
4. Brak posłuchu, czyli żona Lota - "Janka nie baw się wodą" - nic. "Janka nie baw się wodą" (trochę głośniej) - absolutnie żadnej reakcji, "Janka, przestań bawić się wodą bo się oblejesz" (to już głośno i powoli) - jak wyżej córka wciąż się świetnie bawi. W końcu, gdy Tata podchodzi Janeczka ze śmiechem (który w tym wypadku dla mnie jest mega irytujący) ucieka.
3.
Wypluwanie jedzenia/brudzenie - Janka próbuje nowego jedzenia lub chce
dostać trochę jedzenia swojego brata po czym, gdy jej nie smakuje wysuwa
język tak, by jedzonko ślicznie spadło na nowo założoną bluzeczkę, albo
Tymek, który w czasie jedzenia kaszki nagle postanawia udawać traktor
mając twarzyczkę skierowaną ku Ojcu (a ludzie się potem dziwią czemu ja
taki upaprany chodzę).
2. Piszczenie i wyginanie się - To akurat Tymek, sunie to to po podłodze
i piszczy chociaż nie wiadomo (no bo jak) co chce. A jak go weźmiesz na
kolana to się wygina coby odstawić, a jak odstawisz to piszczy i tak da
capo.1. Marudzenie
To zdecydowanie mój ulubieniec - zwłaszcza w wykonaniu Janki. "Janka chcesz truskawki?"
"Nie"
"Brzoskwinkę?"
"Nie"
"Bananka?"
"Nie",
"Jabłko?"
"Nie"
"Czereśnie?"
"Nie"
"To chcesz?"
"Nie"
"No to nic nie dostaniesz"

Cóż nikt nie mówił, że będzie łatwo. Na szczęście dzieciaki częściej się uśmiechają niż włączają któryś z powyższych trybów. Muszę zapytać rodziców czy też byłem taki irytujący...
Subskrybuj:
Posty (Atom)