poniedziałek, 3 marca 2014

Zasypianie

Dziś na poważnie (trochę)...

Wybiła godz. 20.00 w domu Państwa Cz. nastała niczym niezmącona, upragniona cisza.
Tu w zasadzie powinienem zakończyć ten post i  wyczerpany paść na łóżko, ale...

Państwo Cz. wiedzą, że mają chwilę dla Siebie. Janka zaszczebiocze "Tata, tata" dopiero koło 6 nad ranem. Tymek (o ile mu smoczek nie wypadnie) budzi się koło 2 na karmienie, a potem również 6 rano pobudeczka.

Jednakże, żeby to osiągnąć trzeba było uzbroić się w cierpliwość i nauczyć maluchy zasypiania. Jak sobie przypomnę metody usypiania Janki (kiedy była w wieku Tymka, czyli rok temu:) to można było pomyśleć, że z żoniną byliśmy troszeczkę pomyleni. Ot na przykład była metoda na huśtawkę, czyli Tatuś brał Jankę do fotelika i machał nią, aż dziecko spokojnie usnęło, albo metoda na kangurka, czyli Tatuś przytulał Janeczkę i na siedząco, rytmicznie podksakiwał na łóżku, do zaśnięcia (Jego lub Jej). Wiem, wiem dla mnie teraz też te metody wydają się absurdalne (i niestety kondycji mi od tego nie przybyło).

Do czasu, gdy żonina dostała (znalazła, wygrzebała z ziemi czy też dostała od pozaziemskiej cywilizacji - nigdy nie wiadomo skąd żoniny biorą takie rzeczy), książeczkę "Uśnij wreszcie", chociaż w tamtym okresie pomiędzy "Uśnij" a "wreszcie" wrzuciłbym pewne niecenzuralne słowo związane z zakrętem. :)
W skrócie chodzi o to, by dzieciak sam nauczył się zasypiać, w poczuciu bezpieczeństwa, że rodzice są obok.

Zastosowaliśmy i zadziałało, choć nie od początku. Jakoś 2 dni (a raczej noce) były takie, że jakby mi zaproponowano w zamian leczenie kanałowe bez znieczulenia to poważnie rozważyłbym tą propozycję.
Ale było minęło.

Teraz nasza starsza progenitura zasypia sama, wręcz jak jest zmęczona to sama włazi do łóżka, przytula owcę i przykrywa się kocem. Zostawiając ojca z głupią miną i otwartą bajką (co jest dziwne, bo przecież Tata czyta bajki najlepiej na świecie).

Czasami Janka, mając otwarte łóżeczko podchodzi do pozytywki zawieszonej na drzwiach i włącza ją, a gdy wchodzimy do niej po jakichś 15 minutach spokojnie śpi w łóżeczku. (A może to znowu ten duch z bloków z lat 70)?

   Nauczeni doświadczeniem Janki, młodszego już teraz uczymy pewnych wzorców i praktycznie nie ma z nim kłopotów. Ju go na tyle przyzwyczailiśmy, że Tymek robi prawie to samo co Janka tzn. głośno sygnalizuje aparatem mowy, że chce iść do łóżka z przytulanką i być przykryty kocykiem.


    Kończąc mogę chciałbym jeszcze raz polecić tę książkę, bo jeżeli macie jakiekolwiek problemy z zasypianiem dzieci (lub będziecie mieli :) to naprawdę warto się nią zapoznać. W razie czego mogę pożyczyć.
    Tymczasem...

2 komentarze:

  1. Na szczęście nie miałem takiego problemu. podczas okresu noworodkowo - niemowlęcego mieliśmy z małżonką 3-4 nieprzespane noce (spowodowane kolką czy czymś takim). O 1 w nocy Daria budziła się na karmienie i to była jedyna przerwa w jej śnie. Nawet okres ząbkowania przemknął (prawie) niezauważony. Wszystkim rodzicom życzę takiego komfortu.

    OdpowiedzUsuń